sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 2.

~Laura~

Wstałam dzisiaj dość późno bo o 9.00. Wyskoczyłam z łóżka, poszłam wziąść prysznic który mnie rozbudził do końca i podeszłam do szafy z której wyjęłam ubrania.  Zabrałam ze sobą deskorolkę i zeszłam na dół na śniadanie, w kuchni zobaczyłam krzątającą się Vanessę.
- Hej młoda, rodziców nie ma wrócą wieczorem a tu masz naleśniki. - powiedziała wychodząc z kuchni a ja zajęłam się pałaszowaniem śniadanka. Po 15 min. wszystko zjadłam.
- Nessa, wychodzę wracam za 2godziny! - krzyknęłam do niej porwałam moją deskorolkę, wyszłam z domu i ruszyłam w stronę Sketparku. Sketparku byłam godzinę, i po chwili podszedł do mnie chłopak. Był ubrany na luzie, na szyi słuchawki, głowie czapkę a pod pachą deskorolkę.
- Wow, dziewczyno jesteś nie samowita! Jeszcze nigdy nie widziałem żeby jakaś dziewczyna tak jeździła! W ogóle nie widziałem żeby jakaś dziewczyna była tutaj! A tak przy okazji jestem Maximilian ale mów mi Maxi. - przedstawił się chłopak.
- A ja jestem Laura ale mówi mi Lau. - powiedziałam i podałam mu rękę.
- Dziewczyno w życiu Cię tu nie widziałem skąd żeś się ruwała? - zapytał się z uśmiechem.
- Z Buenos Aires. - opowiedziałam ze śmiechem.
- Ooo, moja rodaczka jak miło. - i mnie przytulił.
- To ty też z Buenos Aires? Jak fajnie. Słuchaj ja muszę spadać jak chcesz to możesz dzisiaj do mnie wpaść to sobie pogadamy. - zaproponowałam.
- No jasne, że chcę! Muszę przecież poznać tajemnice twoich cudownych sztuczek na desce. - powiedział i puścił mi oczko.
- Super to o 17.00? Pasuje Ci? - zapytałam na co on pokiwał głową, potem się pożegnaliśmy a ja weszłam na deskę i odjechałam do domu.

~Ross~

Właśnie siedzimy w samochodzie i jedziemy do domu gdzie będziemy teraz mieszkać. Tyle tylko wiem, że zamieszkamy u przyjaciół rodziców którzy mają dwie córki. Właśnie stoimy na światłach i czekamy aż zapali się zielone. Na pasach przed nami właśnie przejechała na deskorolce pewna śliczna dziewczyna i zrobiła jeszcze parę trików. Muszę przyznać, że świetnie jeździ.
- Łał, nie zła jest- usłyszałem zgodny głos moich braci.
- Noo, i tu muszę wam przyznać rację. Piętnaście minut później dojechaliśmy na miejsce. Muszę powiedzieć, że dom zrobiła na nas wrażenie bo wszystkim kopary opadł oprócz rodzicom. Podeszliśmy do drzwi i zadzwoniliśmy. Otworzyła nam pewna kobieta około czterdziestki w fartuszku.
- Słucham, w czym mogę pomóc? Aaa, to państwo Lynch proszę wejść. Jestem Marta i jestem tutaj od gotowania pranie i tym podobnych rzeczy jeżeli coś będzie potrzebne krzyknijcie a na pewno się pojawię a teraz wybaczcie ale oprowadzi wan Nessa albo Lau. Vanesssa i Laura na dół na tychmiast!- krzyknęła kobieta. Usłyszeliśmy jak ktoś idzie z salonu i po chwili krzyk Laura ty leniu patentowany zostaw tego swojego tableta i chodź tutaj!! - i zobaczyliśmy jak szatynka o imieniu Vanessa wchodzi do holu. - Laur... - ale nie dokończyła bo jak nas zobaczyła zaniemówiła i opuściła szklankę która się rozbiła.
- Boże Nessa, o co tyle krzyku? A po resztą sprzątaj to co potłukłaś! - usłyszeliśmy głos i gdy spojrzeliśmy na osobę która to powiedziała zaniemówiliśmy tym razem my.

~Laura~ 

Boże czego Van znowu chce, dobrze, że się zdążyłam przebrać. Wzięłam tableta do ręki i zaczęłam schodzić na dół. Byłam z siebie dumna bo mając na nogach szpilki a oczy wlepione w ekran nie wywaliłam się na schodach. Gdy zeszłam zaczęłam swoją tyradę.
- Boże Ness o co tyle krzyku? A po resztą sprzątaj to co potłukłaś! - usłyszałam , że nikt nie odpowiada ciągnęłam dalej. - Jejciu ty umilkłaś nic nie mówisz będę musiała zapisać to w kalendarzu, wrzucić do neta a nawet do telewizji aby to oznajmili całemu światu. Vanessa zamknij buzię bo coś Ci wleci i bardzo dobrze wiem, że masz  ją otwartą coś moja intuicja to mi mówi. No dobra o co chodzi?? - zapytałam , a gdy podniosłam wzrok wszystko zrozumiałam. - Aaa, o to Ci chodzi ?? No tak, ja i rodzice postanowiliśmy Ci nic nie mówić, że oni z nami zamieszkają bo jakbyś się dowiedziała to żyć byś na mnie dała przez ten jeden dzień. No to tak ja nazywam się Laura ale mówcie mi Lau, a ta idiotka z otwartą buzią i oczami jak pięć złoty to moja starsza siostra Vanessa i mówcie do nie Nessa albo Van jak wolicie. A teraz chodźcie za mną pokaże wam pokoje i oprowadzę po domu. - powiedziałam i wszyscy ruszyli za mną. Pokazałam im salon, kuchnię, jadalnie, pokój rodziców Lynch oraz pokoje chłopaków i Rydley.

~Ross~

Nie no będziemy mieszkać z tą laską od deskorolki. No tego żeśmy się nie spodziewali!

~Laura~

Po jakimś czasie zeszłam na dół i zauważyłam, że prawie wszyscy siedzą w salonie. Brakowało tylko rodziców Lynch.
- Hejcia, gdzie wasi rodzice?? - zapytałam.
- Poszli na miasto a , że nam się nie chciało to zostaliśmy. - powiedziała Ridlley.
- Ahaa. A no właśnie Nessa dzisiaj znajomy o 17.00 do mnie wbija. - tym razem zwróciłam się do siostry.
- Jaki znajomy? - nagle ożywiła się.
- A taki ze Sketparku, Maximillian się zwie ale mówimy do niego Maxi. - powiedziałam przeglądając gazetę.
- Ahaaa, mam nadzieję, że go poznam.
- Jasne. A ja mam nadzieję, że on ciebie nie pozna. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Hahaha, bardzo śmieszne. - zaśmiała się sztucznie. Gdy usłyszałam dzwonek do drzwi pobiegłam je otworzyć.
- O ,hej Maxi! Wejdziesz na chwilkę? - zaproponowałam nowemu koledze.
- Jasne dzięki. - przedstawiłam każdemu Maxiego i po chwili postanowiliśmy, że już pójdziemy.
- To gdzie idziemy? - zapytałam się poprawiając torebkę.
- A może do baru Resto? Serwują tam najlepsze koktajle! - w barze spędziliśmy bardzo miło czas, na śmianiu się i żartowaniu. Opowiedzieliśmy co nie co o sobie i dowiedziałam się, że ten bar prowadzi Luca - hiszpan, która pare lat temu się przeprowadził do Los Angeles i ma siostrę, którą on zna.

~Kilka dni później~
~Laura~

Wstałam wcześnie rano, wziełam szybki prysznic i ubrałam się. Po szybkim śniadaniu postanowiłam posprzątać w kuchni. Poczułam wibracje telefonu. Na wyświetlaczu pokazała mi się informacja o jednej nie przeczytanej informacji.

   Od: Feduś <33
*Kochanie! Umieramy z tęsknoty do ciebie!*

   Do: Feduś <33

*Wytrzymacie beze mnie! Może los da nam szanse jeszcze się spotkać. Pozdrów wszystkich i ucałuj ode mnie. Tęsknię ;*** *

Od: Feduś <33

*Spotkamy się i nawet nie wiesz jak szybko...... *

O co może mu chodzić??? Nie ważne! Wzięłam szmatkę i zaczęłam ścierać blaty w kuchni , tym samym przypominając sobie wspólne chwile z moimi kochanymi przyjaciółmi. Zaczęłam podśpiewywać własną piosenkę. Nagle za mną usłyszałam oklaski, była to Rydley.
- Pięknie śpiewasz.
- Dzięki. - zarumieniłam się lekko.
- Czysto mówisz po hiszpańsku. -pochwaliła mnie.
- Dzięki. Ty też znasz hiszpański? - zapytałam.
- Jasne! I włoski też. W sumie to cała nasza rodzina. - i tak zaczęliśmy rozmowe. Powiem wam, że ta Rydley jest spoko. Już ją polubiła.


*******
Tak kochani!
Dodaje dla was nowy rozdział po tak długiej przerwi! Oceńcie sami. Jak dla mnie nie nudny. Dobra nie będę przynudzać, wystarczy, że zrobiłam to za pomocą rozdziału XD 
Całuję ;*****

   


    

czwartek, 5 grudnia 2013

Wybaczcie!!!

Wybaczcie ale rozdziału jak na razie nie będzie aż do przerwy świątecznej z ppowodu poprawy ocen. Mam nadzieję, że mnie rozumiecie. Dziękuję i przepraszam.


wtorek, 19 listopada 2013

Rozdział I

~Laura~

Dzisiaj wyprowadzam się z mojego rodzinnego miasta - Buenos Aires do Los Angeles. Jestem z tego powodu niezadowolona! W Buenos Aires miałam wymarzoną szkołę i wspaniałych przyjaciół ale to wszystko legło w gruzach gdy rodzice powiedzieli mi, że dostali lepszą posadę w L.A. Ja i moja siostra spierałyśmy się, że przecież możemy zostać bo Vanessa jest pełnoletnia, kupiła by sobie mieszkanie a mnie by przygarnęła ale nie, nie zostajemy musimy wyjechać. A teraz siedzę w samolocie, słucham muzyki z telefony, rysuje w pamiętniku i czekam aż ta latająca machina w końcu wyląduje. Po jakimś czasie usłyszałam głos Stewardessy:
- Proszę o zapięcie pasów za chwilę lądujemy. - wszyscy zgodnie zapieli pasy. Po chwili poczułam turbulencje.
- O nie!! Ja nie chcę umierać!- jęknęłam.
- Siostra nie martw się przeżyjemy to tylko lekkie turbulencje. -pocieszała mnie siostra.
- Yhym.- mruknęłam jej, Boże jak ja nienawidzę turbulencji, boję się ich panicznie.Gdy tylko powiadomili nas, że można wysiąść jako pierwsza wyleciałam z samolotu, jakby mnie ktoś gonił.
- Boże młoda ależ szybko wyskoczyłaś, myślałam, że się zabijesz o te schody.- powiedziała z rozbawieniem Nessa 
- Haha bardzo śmieszne. Lepiej weźmy bagaże i zbierajmy się do naszego nowego domu.- zaproponowałam a wszyscy ochoczo się zgodzili. Droga zajęła nam godzinę a co na podróż nie mogę narzekać po przeminęła w bardzo miłej atmosferze. Gdy zajechaliśmy na miejsce i zobaczyłyśmy nasz dom szczena nam po prostu opadła.
- Wie cie co? Już się na was nie gniewam za to, że nas wywieźliście. Ten dom jest ekstra!!- wykrzyknęłyśmy razem z Vanessą w tym samym czasie.
- To się cieszymy.- powiedział tata.
- A może wejdziecie i obejrzycie jak jest w środku??- zapytała się mama na co my wleciałyśmy do domu jak torpeda. Najpierw obejrzeliśmy parter na którym znajdował się: salon, jadalniakuchniasypialnia rodziców. Później weszłam na schody które prowadzą na  pierwsze piętro, do pokoi moich i Vanessy. Gdy weszłam na górę okazało się, że jest tam pełno drzwi ale gdy naciskałam klamki to nie które były pozamykane. Okazało, że drzwi do pokoju Vanessy są ostatnie i na preciwko niej są drzwi do mnie, w jej pokoju jedne drzwi prowadzą do łazienki   a drugie zaś do jej garderoby . Gdy wychodziłam z jej pokoju spotkałam Vanessę , szybko udałam się do siebie. Gdy otworzyłam drzwi ukazał mi się śliczny pokój , jak tylko go obejrzałam dokładnie udałam się obejrzeć moją łazienkę a następnie moją garderobę , akurat to z Nessą miałam to samo. Następnie weszłam na jeszcze wyższe schody które prowadziły na drugie piętro. Na drugim piętrze znajdowała się domowa biblioteka, siłownia, sala muzyczna gdzie były wszystkie moje instrumenty, wszystkie gitary, keyboard, i perkusja. Łał, sprowadzili moje wszystkie instrumenty z B.A i jestem okropnie im wdzięczna. Zostały mi jeszcze jedne drzwi. Te były większe i podwójne a gdy je otworzyłam zaparło mi dech w piersiach. Była to sala cała biała zarówno podłoga, ściany jak i sufit był biały a na środku stoi duże, czarne pianino.Ten widok był śliczny ale zauważyłam, że za fortepianem jest na całej długości i szerokości zamiast ściany szyba za którą był widok nie ziemski.Widać jest ogród oraz basen.
- Jejciu... - usłyszałam głos za sobą a gdy się odwróciłam ujrzałam moją siostrę.
- Co nie??  -zapytałam się jej na co ona pokiwała twierdząco głową.
- I co dziewczyny zadowolone??? - usłyszałyśmy pytanie rodziców na co my się rzuciliśmy im na szyję.
- Czyli mamy uznać to za odpowiedź? - amy krzyknęłyśmy , że tak.
- Ja lecę do kuchni coś zjeść bo jestem głodna. - powiedziała Van. - Ej , młoda idziesz? 
- Zaraz zejdę.
- Dobrze , że zostałaś musimy Ci coś powiedzieć. - zwrócił się do mnie tata.
- To ty kochanie jej powiedz a ja pójdę do Van. - powiedziała mama i zeszła na dół.
- Coś się stało?- zapytałam się taty gdy mama zeszła.
- Nie, tylko nasi znajomi wraz z dziećmi zamieszkają u nas bo ich dom ktoś podpalił i nic z niego nie zostało więc ja i mama zaoferowaliśmy im lokum. Będą nasi znajomi , ich dzieci jest ich czwórka oraz ich przyszywany brat. Ich rodzice go zaadoptowali gdy jego rodzice zginęli w wypadku. Z tego co wiem to wszystkie ubrania i cenne rzeczy mieli ze sobą w trasie. - powiedział tata.
- A co kim oni są? - zapytałam zaintrygowana.
- Są to Lynchowie. - powiedział po cichu tata gdy schodziliśmy.
- Ci z R5?- zapytałam a on pokiwał głową, że tak. - A to rozumiem dlaczego powiedziałeś mi  a Vanessie już nie bo jakby się dowiedziała to by żyć nam nie dała.
- No właśnie. 
- A kiedy się tu zjawią?? 
- Jutro.
-  O nie.... - jęknęłam zrezygnowana.
- Co się stało? - zapytał się tata zaciekawiony.
- No bo jak jutro to mamy tylko noc spokojną, przecież ona  żyć nam im nie da bo to ich kochany zespół a nam uszy pękną od jej opowiadań o nich. - powiedziałam na co z moim tatą wybuchliśmy śmiechem. Nagle mnie olśniło.
- To dlatego kilka pokoi są zamknięte.  - a on pokiwał głową. - A mogę je zobaczyć?? - zapytałam a po chwili tata wręczył mi klucze i powiedział:
- Tylko je od razu zamykaj jak będziesz wychodzić bo mamy przecież zamiar dożyć jutra co nie??
- No jasne. To do jutra. Jak tylko skończę oglądać to idę spać. Paa- i poszłam oglądać pokoje. Z prawej strony od pokoju Nessy są drzwi do pokoju Rikera. Boże miej go w swojej opiece, chłopak ma przesrane, z lewej strony od moich drzwi są drzwi do pokoju Rydley o cholera laska lubi róż, Jezu wychodzę stąd jak najszybciej bo w oczy kolor koli. Z prawej zaś strony pokoju Rossa, dalej od strony Rossa były pokoje dla: Elingtona  i Rockyeg. A na dole nie dalego sypialni naszych rodziców jest sypialnia rodziców Lynchów. Po zakończeniu zwiedzania wszystko pozamykałam , poszłam się umyć i przebrałam się w piżamę i poszłam spać.

                                            ****
Mam nadzieję, że się podoba.
~Nika~
 

czwartek, 7 listopada 2013

Prolog

~Laura~

   " Jest gorąco. Ponad trzydzieści stopni Celsjusza. Po lewej stronie rozlega się piękne, złociste pole pszenicy, po prawej stoi mały kościółek który jest otoczony paroma drzewami, na środku ciągnie się ulica asfaltowa, trochę dalej po obu stronach jest las, z tyłu nie ma nic żadnych domków jest tylko cisza i spokój , słychać jest radosne ćwierkanie ptaków. Nagle zaczynają bić dzwony kościelne a na poboczu drogi przed kościołem i złocistym polem całuje się para zakochanych. Tą parą jestem ja i pewien tajemniczy blondyn. "

                                               ****
~Nika~