wtorek, 19 listopada 2013

Rozdział I

~Laura~

Dzisiaj wyprowadzam się z mojego rodzinnego miasta - Buenos Aires do Los Angeles. Jestem z tego powodu niezadowolona! W Buenos Aires miałam wymarzoną szkołę i wspaniałych przyjaciół ale to wszystko legło w gruzach gdy rodzice powiedzieli mi, że dostali lepszą posadę w L.A. Ja i moja siostra spierałyśmy się, że przecież możemy zostać bo Vanessa jest pełnoletnia, kupiła by sobie mieszkanie a mnie by przygarnęła ale nie, nie zostajemy musimy wyjechać. A teraz siedzę w samolocie, słucham muzyki z telefony, rysuje w pamiętniku i czekam aż ta latająca machina w końcu wyląduje. Po jakimś czasie usłyszałam głos Stewardessy:
- Proszę o zapięcie pasów za chwilę lądujemy. - wszyscy zgodnie zapieli pasy. Po chwili poczułam turbulencje.
- O nie!! Ja nie chcę umierać!- jęknęłam.
- Siostra nie martw się przeżyjemy to tylko lekkie turbulencje. -pocieszała mnie siostra.
- Yhym.- mruknęłam jej, Boże jak ja nienawidzę turbulencji, boję się ich panicznie.Gdy tylko powiadomili nas, że można wysiąść jako pierwsza wyleciałam z samolotu, jakby mnie ktoś gonił.
- Boże młoda ależ szybko wyskoczyłaś, myślałam, że się zabijesz o te schody.- powiedziała z rozbawieniem Nessa 
- Haha bardzo śmieszne. Lepiej weźmy bagaże i zbierajmy się do naszego nowego domu.- zaproponowałam a wszyscy ochoczo się zgodzili. Droga zajęła nam godzinę a co na podróż nie mogę narzekać po przeminęła w bardzo miłej atmosferze. Gdy zajechaliśmy na miejsce i zobaczyłyśmy nasz dom szczena nam po prostu opadła.
- Wie cie co? Już się na was nie gniewam za to, że nas wywieźliście. Ten dom jest ekstra!!- wykrzyknęłyśmy razem z Vanessą w tym samym czasie.
- To się cieszymy.- powiedział tata.
- A może wejdziecie i obejrzycie jak jest w środku??- zapytała się mama na co my wleciałyśmy do domu jak torpeda. Najpierw obejrzeliśmy parter na którym znajdował się: salon, jadalniakuchniasypialnia rodziców. Później weszłam na schody które prowadzą na  pierwsze piętro, do pokoi moich i Vanessy. Gdy weszłam na górę okazało się, że jest tam pełno drzwi ale gdy naciskałam klamki to nie które były pozamykane. Okazało, że drzwi do pokoju Vanessy są ostatnie i na preciwko niej są drzwi do mnie, w jej pokoju jedne drzwi prowadzą do łazienki   a drugie zaś do jej garderoby . Gdy wychodziłam z jej pokoju spotkałam Vanessę , szybko udałam się do siebie. Gdy otworzyłam drzwi ukazał mi się śliczny pokój , jak tylko go obejrzałam dokładnie udałam się obejrzeć moją łazienkę a następnie moją garderobę , akurat to z Nessą miałam to samo. Następnie weszłam na jeszcze wyższe schody które prowadziły na drugie piętro. Na drugim piętrze znajdowała się domowa biblioteka, siłownia, sala muzyczna gdzie były wszystkie moje instrumenty, wszystkie gitary, keyboard, i perkusja. Łał, sprowadzili moje wszystkie instrumenty z B.A i jestem okropnie im wdzięczna. Zostały mi jeszcze jedne drzwi. Te były większe i podwójne a gdy je otworzyłam zaparło mi dech w piersiach. Była to sala cała biała zarówno podłoga, ściany jak i sufit był biały a na środku stoi duże, czarne pianino.Ten widok był śliczny ale zauważyłam, że za fortepianem jest na całej długości i szerokości zamiast ściany szyba za którą był widok nie ziemski.Widać jest ogród oraz basen.
- Jejciu... - usłyszałam głos za sobą a gdy się odwróciłam ujrzałam moją siostrę.
- Co nie??  -zapytałam się jej na co ona pokiwała twierdząco głową.
- I co dziewczyny zadowolone??? - usłyszałyśmy pytanie rodziców na co my się rzuciliśmy im na szyję.
- Czyli mamy uznać to za odpowiedź? - amy krzyknęłyśmy , że tak.
- Ja lecę do kuchni coś zjeść bo jestem głodna. - powiedziała Van. - Ej , młoda idziesz? 
- Zaraz zejdę.
- Dobrze , że zostałaś musimy Ci coś powiedzieć. - zwrócił się do mnie tata.
- To ty kochanie jej powiedz a ja pójdę do Van. - powiedziała mama i zeszła na dół.
- Coś się stało?- zapytałam się taty gdy mama zeszła.
- Nie, tylko nasi znajomi wraz z dziećmi zamieszkają u nas bo ich dom ktoś podpalił i nic z niego nie zostało więc ja i mama zaoferowaliśmy im lokum. Będą nasi znajomi , ich dzieci jest ich czwórka oraz ich przyszywany brat. Ich rodzice go zaadoptowali gdy jego rodzice zginęli w wypadku. Z tego co wiem to wszystkie ubrania i cenne rzeczy mieli ze sobą w trasie. - powiedział tata.
- A co kim oni są? - zapytałam zaintrygowana.
- Są to Lynchowie. - powiedział po cichu tata gdy schodziliśmy.
- Ci z R5?- zapytałam a on pokiwał głową, że tak. - A to rozumiem dlaczego powiedziałeś mi  a Vanessie już nie bo jakby się dowiedziała to by żyć nam nie dała.
- No właśnie. 
- A kiedy się tu zjawią?? 
- Jutro.
-  O nie.... - jęknęłam zrezygnowana.
- Co się stało? - zapytał się tata zaciekawiony.
- No bo jak jutro to mamy tylko noc spokojną, przecież ona  żyć nam im nie da bo to ich kochany zespół a nam uszy pękną od jej opowiadań o nich. - powiedziałam na co z moim tatą wybuchliśmy śmiechem. Nagle mnie olśniło.
- To dlatego kilka pokoi są zamknięte.  - a on pokiwał głową. - A mogę je zobaczyć?? - zapytałam a po chwili tata wręczył mi klucze i powiedział:
- Tylko je od razu zamykaj jak będziesz wychodzić bo mamy przecież zamiar dożyć jutra co nie??
- No jasne. To do jutra. Jak tylko skończę oglądać to idę spać. Paa- i poszłam oglądać pokoje. Z prawej strony od pokoju Nessy są drzwi do pokoju Rikera. Boże miej go w swojej opiece, chłopak ma przesrane, z lewej strony od moich drzwi są drzwi do pokoju Rydley o cholera laska lubi róż, Jezu wychodzę stąd jak najszybciej bo w oczy kolor koli. Z prawej zaś strony pokoju Rossa, dalej od strony Rossa były pokoje dla: Elingtona  i Rockyeg. A na dole nie dalego sypialni naszych rodziców jest sypialnia rodziców Lynchów. Po zakończeniu zwiedzania wszystko pozamykałam , poszłam się umyć i przebrałam się w piżamę i poszłam spać.

                                            ****
Mam nadzieję, że się podoba.
~Nika~
 

czwartek, 7 listopada 2013

Prolog

~Laura~

   " Jest gorąco. Ponad trzydzieści stopni Celsjusza. Po lewej stronie rozlega się piękne, złociste pole pszenicy, po prawej stoi mały kościółek który jest otoczony paroma drzewami, na środku ciągnie się ulica asfaltowa, trochę dalej po obu stronach jest las, z tyłu nie ma nic żadnych domków jest tylko cisza i spokój , słychać jest radosne ćwierkanie ptaków. Nagle zaczynają bić dzwony kościelne a na poboczu drogi przed kościołem i złocistym polem całuje się para zakochanych. Tą parą jestem ja i pewien tajemniczy blondyn. "

                                               ****
~Nika~